Polityka klimatyczna kiedyś i dziś
Podczas gdy w 1972 roku, w Sztokholmie, ONZ organizowało pierwszą konferencję poświęconą ochronie środowiska, sprawą nadrzędną Indii pozostawała walka z ubóstwem i nierównościami społecznymi. Według ówczesnych władz kraju, zapobieganie zmianom klimatycznym nie mogło odbywać się kosztem spowolnienia wzrostu gospodarczego państw rozwijających się. Indie były zdecydowanie przeciwne przyjmowaniu zobowiązań w zakresie redukcji emisji CO2. Argumentowano to tym, że odpowiedzialne za walkę ze zmianami klimatycznymi powinny być państwa uprzemysłowione, charakteryzujące się w tamtym okresie najwyższą emisyjnością dwutlenku węgla do atmosfery, a emisyjność gospodarki powinna być uwzględniana w przeliczeniu na mieszkańca.
W 2015 roku Indie w jasny sposób dały znać światu, poprzez przystąpienie do Porozumienia paryskiego, że nie są im obojętne postępujące zmiany klimatyczne i zanieczyszczenie środowiska. O tym kroku mógł zadecydować fakt, że New Delhi do dziś jest najbardziej zanieczyszczoną stolicą na świecie, a rosnąca liczba klęsk żywiołowych coraz bardziej doskwiera mieszkańcom tego kraju. Premier Modi zadeklarował realizację tzw. krajowo określonych celów do 2030 roku. W skład postanowień wchodziła między innymi redukcja emisyjności indyjskiej gospodarki o 35% w porównaniu do 2005 roku oraz wzrost udziału źródeł odnawialnych w wytwarzaniu energii elektrycznej do 40%. Wyznaczono ambitny cel zwiększenia mocy zainstalowanej ze źródeł odnawialnych do 175 GW w 2022 roku, co jak teraz wiemy nie zostało zrealizowane. Jednak został poczyniony duży krok w tym kierunku i w 2021 roku przekroczono barierę 100 GW mocy zainstalowanej OZE. Indie ogłosiły powstanie organizacji wspierającej rozwój OZE w państwach rozwijających się pod nazwą Międzynarodowego Sojuszu Słonecznego (ISA). Zostały uruchomione również liczne programy wspierające ochronę środowiska, działające na rzecz łagodzenia zmian klimatycznych.
W 2021 roku, podczas szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow, premier Modi ogłosił, że gospodarka Indii stanie się neutralna pod względem emisji dwutlenku węgla do 2070 roku. Nie była to jedyna deklaracja, która wybrzmiała z ust premiera. Kolejnym zobowiązaniem Indii jest zaostrzenie celu dotyczącego redukcji zużycia węgla w gospodarce z wcześniejszych 35% do 45%, co ma w rezultacie przekuć się na zmniejszenie całkowitej emisji CO2 o miliard ton do 2030 roku, w stosunku do pierwotnego założenia. Temu procesowi ma towarzyszyć dynamiczny wzrost mocy zainstalowanej z odnawialnych źródeł energii do poziomu 500 GW. Obserwując obecne poczynania władz Indii i trend dalszego wykorzystywania węgla na podobnym poziomie w sektorze energetycznym, można mieć pewne wątpliwości co do wiarygodności realizacji stawianych celów.
Neutralność klimatyczna a bezpieczeństwo energetyczne
Gwałtowny wzrost populacji stawia przed sektorem energetycznym duże wyzwanie w postaci stale rosnącego popytu na energię. Do bardzo napiętej sytuacji w indyjskim systemie elektroenergetycznym doszło w marcu i kwietniu 2022 roku. Rekordowa fala upałów skłoniła obywateli do korzystania w większym stopniu z klimatyzacji i chłodziarek. W konsekwencji zapotrzebowanie na energię elektryczną przewyższyło jej produkcję i doszło do licznych przerw w dostawie prądu w całym kraju. Dla zapewnienia ciągłości dostaw energii elektrycznej do odbiorców końcowych podjęto decyzję o zwiększeniu wykorzystania węgla do jej produkcji. W celu zapobiegania możliwości występowania podobnych sytuacji w przyszłości, indyjski rząd odwrócił dotąd stosowaną politykę ograniczania importu węgla i postanowił zwiększyć dostawy zagraniczne na kolejne trzy lata. Na podstawie tej decyzji można zauważyć, że to bezpieczeństwo energetyczne, a nie transformacja energetyczna jest obecnie w centrum polityki krajowej. Jednak skupienie się wyłącznie na zwiększeniu dostaw grozi spowolnieniem przejścia kraju na czystą energię, zwiększając emisję dwutlenku węgla i czyniąc przyszłe fale upałów jeszcze bardziej prawdopodobnymi i groźnymi.
Zaistniała sytuacja obnażyła wiele wad indyjskiego systemu elektroenergetycznego, które leżą u podstaw jego planowania i zarządzania. Rekordowe zapotrzebowanie na energię elektryczną pod koniec kwietnia wynosiło 201 GW, zaś same elektrownie węglowe i gazowe gotowe do pracy były w stanie wygenerować 236 GW. Masowe przerwy w dostawie energii elektrycznej nie były wywołane brakiem rezerw mocy, lecz brakiem odpowiedniej ilości rezerw paliwa składowanego w bliskiej odległości od jednostek wytwórczych. Wraz z końcem marca, gdy temperatura zaczęła znacznie rosnąć, elektrownie posiadały zapasy paliwa na średnio dziewięć dni pracy, co jest wartością bardzo niską w porównaniu do dwudziestu czterech dni rekomendowanych przez indyjski rząd. Brak dostaw nie wynika z fizycznego braku węgla w państwie, lecz z opieszałości zarządców jednostek wytwórczych w zapewnieniu sobie odpowiednich zapasów. Ci za to nie robią tego z pobudek własnych motywacji, ale z braku środków finansowych na ich zakup. Powszechną praktyką jest niepłacenie na czas za energię przez głównych klientów jednostek wytwórczych, czyli państwowe przedsiębiorstwa dystrybucyjne, aby móc częściowo uporać się z ich własnymi problemami finansowymi.
Dodatkowym problemem jest doprowadzenie energii elektrycznej do odbiorców końcowych. Infrastruktura elektroenergetyczna Indii wymaga modernizacji i rozbudowy w dynamice podobnej do rozwoju gospodarki i populacji. „Wieś jest liczona jako „zelektryfikowana”, jeśli budynki użyteczności publicznej i 10% gospodarstw domowych ma dostęp do elektryczności” – wyjaśnia Maria Pastukhova, starszy doradca ds. polityki w E3G. Z tego względu nasuwa się stwierdzenie, że transformacja energetyczna nie jest tak wyraźna, jak mogą to sugerować liczby, a ubóstwo energetyczne jest nadal głównym problemem dla ludności indyjskiej z obszarów wiejskich.